Stefan Sękowski Stefan Sękowski
1811
BLOG

"Gazeta Polska" używa Papieża

Stefan Sękowski Stefan Sękowski Polityka Obserwuj notkę 61

Jednoznaczne stwierdzenie Tomasza Sakiewicza „on powiedziałby jak było” jest wykorzystywaniem postaci Jana Pawła II dla własnych celów. Tanim i niczym nieusprawiedliwionym.

Tomasz Sakiewicz we wstępniaku najnowszej „Gazety Polskiej” (i zarazem na blogu na salonie24) zastanawia się, co by Jan Paweł II zrobił w kilka miesięcy po katastrofie smoleńskiej. „Zastanawia się” to za dużo powiedziane – redaktor naczelny „GaPola” wie, co papież-Polak by zrobił, gdyby nadal żył.

Co by zrobił? – Nie ma go już pośród nas, ale jeżeli jego nauka coś dla nas znaczyła, pamiętajmy, że on chciałby, żebyśmy się dowiedzieli, dlaczego zginął nasz prezydent i elita naszego narodu. Czemu smoleńska żałoba przeszkadza władzy? Nie muszą jej przeżywać ani nawet udawać, że przeżywają. Żałoba niosła pamięć a pamięć popycha do działania – pisze publicysta, mieszając swoją ocenę reakcji władz Warszawy na żałobę posmoleńską z implikacją papieskiego przywiązania do prawdy. – Nie mamy stuprocentowej pewności, co stało się w Smoleńsku, ale dzisiaj coraz mniej wskazuje, że mógł to być wypadek. Gdyby to był wypadek, nie kłamano by od samego początku, nie ukrywano by dowodów i nie uciekano by przed międzynarodową pomocą. Podejrzewam, że znaczna część elit politycznych dokładnie wie, co się stało. Strach przed prawdą odbiera im jednak zdolność widzenia rzeczy takimi, jakie są, i każe wymazać oczywiste fakty z pamięci. Co zrobiłby Jan Paweł? Myślę, że chciałby, byśmy powiedzieli prawdę – kończy tekst o jednoznacznym tytule „On powiedziałby jak było”.

By nie było, że „Gazeta Polska” po raz kolejny spotyka się z nagonką, zacznijmy od błędów logicznych w rozumowaniu Sakiewicza. Nie możemy wiedzieć, co Jan Paweł II zrobiłby dziś, ponieważ nie żyje. Możliwości jest miliard biliardów. Możemy się jedynie domyślać, w dodatku na podstawie naszej wiedzy, i to nie o psychice i procesach myślowych następcy św. Piotra, ale na temat jego dzieł, gestów i słów. W efekcie przenosimy nasze wyobrażenie na temat autora „Pamięci i tożsamości” w sytuację obecną, w dodatku nie biorąc pod uwagę upływu czasu, jakiemu podlega każdy człowiek, w związku z czym także jego nastawienie do otaczającego go świata się zmienia. Poważne zastanawianie się nad tym, jak X, czy Y postąpiłby w sytuacji, z którą się nigdy nie spotkał (choćby spotkał się z analogiczną) jest jałowe. Co najwyżej służy temu, by rozważać nową sytuację z punktu widzenia wartości, jakie głosił Jan Paweł II lata temu. Warto korzystać z jego ponadczasowej spuścizny, ale to nie pokrywa się z wnioskowaniem na temat potencjalnego jego zachowania.

Teraz zajmijmy się faktami przedstawianymi przez Sakiewicza. Redaktor naczelny „GaPola” porównuje żałobę po ofiarach katastrofy smoleńska z lutego i marca 2011 z żałobą po Janie Pawle II z kwietnia 2005. To sytuacje zupełnie nieporównywalne. Być może Tomasz Sakiewicz już o tym zapomniał, ale w kwietniu 2010, po katastrofie smoleńskiej, nikt nie gasił i nie wyrzucał płonących zniczy złożonych pod Pałacem Prezydenckim. Ja pamiętam, bo tam byłem i także swój skromny znicz dołożyłem do potężnego morza świateł przy Krakowskim Przedmieściu. Z kolei ani w lutym, ani marcu 2006 setki ludzi nie składały masowo zniczy ani wieńców przy ul. Jana Pawła II. Gdyby to robiły, moglibyśmy obie sytuacje porównywać. Ale znów, podobnie jak w przypadku zachowań JPII AD 2011 – nie wiemy, co by ówczesny prezydent Warszawy by zrobił z tym fantem, możemy się jedynie domyślać. A nasze domysły nie mogą być siłą rzeczy decydujące. Tego typu kwiatków można w tekście znaleźć więcej.

Tomasz Sakiewicz łączy zupełnie nie związane ze sobą fakty tak, by odpowiadały jego wizji rzeczywistości. Przeżywanie żałoby pod Pałacem Prezydenckim nie ma nic wspólnego z Eucharystią i jeśli publicysta chce je porównywać do Mszy za Ojczyznę z lat 80-tych, to mamy do czynienia z kolejnym pudłem. Dziennikarz retorycznie pyta, czy Jan Paweł II chciałby „byśmy posłuchali władzy, która ukrywa prawdę? Byśmy ustąpili przed administracyjnymi zakazami?”. Przepraszam – ale o co chodzi? Na czym, zdaniem Sakiewicza, miałby polegać sprzeciw wobec władzy – i to w dodatku sprzeciw, który pochwalałby papież-Polak?

I tu dochodzę do smutnej konstatacji – obawiam się, że Sakiewiczowi wcale nie chodzi o to, byśmy starali się wykorzystać to, co po sobie zostawił nam przyszły błogosławiony. Chodzi o to, by zwłoki Jana Pawła II (bo nie wiem, czy duch też wchodziłby w ten układ) włączyć w szeregi jego żołnierzy. I to mi się nie podoba. Bo o ile chęć dojścia do prawdy na temat katastrofy Smoleńskiej, jaka, mam nadzieję, przyświeca nieustannemu wałkowaniu tego tematu przez „Gazetę Polską”, jest ze wszech miar słuszna, to przywłaszczenie tej wzniosłej sprawy i uczynienie z narracji tego medium jedyną dopuszczalną wizję świata budzi mój stanowczy sprzeciw. Tomasz Sakiewicz chce nam wmówić, że gdyby Papież żył, to ogłosiłby to, co szef GaPola podejrzewa, mianowicie że „znaczna część elit politycznych dokładnie wie, co się stało. Strach przed prawdą odbiera im jednak zdolność widzenia rzeczy takimi, jakie są, i każe wymazać oczywiste fakty z pamięci”. A to zamach na tupolewa się stał i o tym z pewnością dowiemy się z któregoś z kolejnych numerów „Gazety Polskiej”.

Być może tak było faktycznie, ale nie chciałbym, by – jeśli nie będzie na poparcie tej tezy jednoznacznych dowodów – każdy, kto się z nią nie zgadza, był odsądzany od czci i wiary jako zdrajca, agent, rusofil i, o zgrozo, członek Platformy Obywatelskiej. Bo po dzisiejszym wstępniaku Tomasza Sakiewicza z pewnością będzie wrogiem nauczania Jana Pawła II.

Jednoznaczne stwierdzenie „On powiedziałby jak było” jest wykorzystywaniem postaci przyszłego błogosławionego dla własnych celów. Tanim i niczym nieusprawiedliwionym.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka