Stefan Sękowski Stefan Sękowski
341
BLOG

Kaczyński dociągnie do dwusetki, jeśli trzeba

Stefan Sękowski Stefan Sękowski Polityka Obserwuj notkę 3

 

Chciałbym, by ani Jarosław Kaczyński, ani Donald Tusk nigdy władzy w swoich partiach nie oddali. Chciałbym, żeby ją stracili.

Jarosław Kaczyński zapowiedział, że odda władzę dopiero, gdy będzie miał sto lat. Czyli za czas bardzo długi. Za te słowa rzucili się na niego i dziennikarze, i politycy – oczywiście partii konkurencyjnych. Że tyran, że despota, że chory na władzę.

Pewnie to i prawda, choć obecnie nie sprawuje on władzy politycznej, a jedyną, jaką posiada, to prezesura partii i rząd dusz dużej części społeczeństwa – to całkiem sporo, ale nie wystarczy, by mieć decydujący wpływ na to, co się dzieje w państwie. Przede wszystkim jednak Jarosław Kaczyński jest politykiem niesamowicie otrzaskanym we frakcyjnych utarczkach, przepychankach partyjnych i personalnych układankach. To człowiek, który doskonale wie, co by się stało, gdyby oddał władzę w PiS.

Oddać władzę w partii oznacza namaścić następcę i przekazać mu schedę po sobie. Takim następcą musi być siłą rzeczy bliski współpracownik, który, gdy już dopchał się do ucha lidera, pracował w cieniu jego ochronnego parasola. Takiemu człowiekowi może i można zaufać. Ale już jego konkurentom zaufać nie można.

Dlatego przyszły prezes PiS (jak i każdej innej partii) musi swojego poprzednika wygryźć ze stołka, musi go pokonać i wyrzucić na śmietnik historii. Walka wewnątrzpartyjna w Polsce nie nosi znamion walki cywilizowanej, dlatego wyglądać to musi jak ojcobójstwo. – I ty, Brutusie, przeciwko mnie? – musi zakrzyknąć Jarosław Kaczyński, by być spokojnym o to, że całe Prawo i Sprawiedliwość nie odejdzie wraz z nim na polityczną emeryturę.

Polityk musi mieć skórę grubości pancerza czołgu i tylną część ciała o twardości orzechów kokosowych. W walce wyborczej najlepszym środkiem jest ładny uśmiech, a w realnych rozgrywkach – sprawne łokcie. Działacz wyćwiczony w wewnętrznych sporach będzie miał umiejętność stawić czoło konkurentom także z innych ugrupowań. Nie mówiąc już o naszych zagranicznych przyjaciołach.

Dlatego też chciałbym, by ani Jarosław Kaczyński, ani Donald Tusk nigdy władzy w swoich partiach nie oddali. Chciałbym, żeby ją stracili. Na rzecz ludzi bardziej sprawnych, którzy w przyszłości będą potrafili stawić czoła – bądź nie – kolejnym pretendentom do prowadzenia partii politycznej. Oczywiście dobrze by było, by potrafili, zarówno wcześniej, jak i później, nie tylko ze sobą konkurować, ale i współpracować. Czy to w Polsce możliwe, to już osobny kłopot.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka